środa, 27 lutego 2013

Poranione serce

Jakoś tak się zadziało u mnie ostatnio, że drogę moją przecinają poranione kobiece serca. Stają na mojej ścieżce i twarzą umęczoną od cierpienia, przez zaciśnięte gardło wyszeptują swoją historię, która choć opowiedziana w drżącej od delikatności bezradności, krzyczy mi prosto do duszy. Woła...
Dobrze znam ból, jaki wydaje na świat poranione serce. I złość dobrze znam, jaka się tuż pod tym zranieniem rodzi...I dziś z zakrwawionymi od tej złości oczami próbuję szukać lekarstwa, które zasklepi sączącą się ranę.
Złość zalewa krwią nie tylko wzrok tak, że przestajemy widzieć. Przecieka też do uszu, zatykając je na wszelkie dobre i życzliwe nam głosy. Spływa do gardła, a ono uwięzione nie potrafi wykrzyczeć jej do źródła, tylko jękiem bezradności wykrztusza jakieś strzępki i wypluwa je byle gdzie i byle na kogo (najlepiej na bezradnych i niewinnych, najłatwiej na dzieci!).
Wreszcie spływa do serca i tam zastyga, twardą skorupą osłaniając się przed tym, co było źródłem zranienia. I tak ta krew płynąca ze zranionej miłości zamyka nas na miłość, choć tak bardzo jej potrzebujemy…
A miłość jest jedynym lekarstwem na takie zranienia. Jedyną siłą, zdolną przedrzeć się przez skorupę zaschniętej krwią złości. Tylko jak będąc w takiej pułapce, dotknąć tej miłości?
Mnie pomogły hopooponowskie zaklęcia i modlitwa, choć słowo kocham prawie nie przechodziło mi przez usta. Bo jak kochać, skoro tej miłości dostało się tak mało albo wcale? Albo kiedy nasza miłość na kpinę została wystawiona i na obciach?
Poza tym kochać, to mało. Tu trzeba kochać sprawcę! I do niego wysyłać : „Kocham Ciebie, Kocham Siebie, Wybaczam Tobie, Wybaczam Sobie, Dziękuję, Przepraszam”
Wysyłać swoją miłość do oprawcy?! Do ojca, który odszedł, a nie powinien?! Do matki, która zamiast przytulić podnosiła karzącą rękę i krytykowała za wszystko, co było inne niż ona?! Do przyjaciółki, która wykorzystała twoją szansę?! Do partnera, który okłamał okrutnie?! Do męża, który przysięgał wierność, a zdradził?!Do kochanka, który miał zostać, a odszedł?!
Czy to nie ponadludzkie? Czy to aby nie jest podłe? Przenosić ciężar na ofiarę, jakby głaz bólu, który dźwiga, nie był wystarczająco ciężki?
Czy od serca poranionego od niekochania można żądać aż tak wielkiego sprawdzianu z miłowania?
Długo buntowałam się przeciwko takiemu sprawdzianowi z miłości. I przez to długo uwięziona byłam w podłości, jaka gdzieś, kiedyś mnie spotkała – nawet jej nie pamiętam, byłam bardzo mała – tylko, że ta podłość jaką się otrzymało w dzieciństwie czy w młodości, lubi ugrząźć w podświadomości i programować na brak miłości...
I na to nie ma innej metody, jak wziąć tę podświadomość w dyscypliny kłody, zablokować, przeprogramować i nauczyć się miłować.
Nie znam innego sposobu na oczyszczenie rany, na uleczenie poranionego serca. Tylko wybaczenie, o którym mówi każda religia, każda nauka i filozofia. Wybaczenie, jako największy dar miłości, jaki możemy ofiarować drugiemu, a przede wszystkim sobie.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Top Lista i Mapowanie Genów

Dzisiaj tylko toplista - bo dzień był mocno zarobkowo/biznesowy. A w pociągu w drodze z Warszawy, w Świecie Nauki przeczytałam: Wkrótce nienarodzone dzieci będą poddawane mapowaniu genów. Co oznacza, że każda kobieta, która podda się takiemu badaniu będzie "wiedzieć" czy nienarodzone dziecko zachoruje pewnego dnia na czerniaka, cukrzycę, Alzheimera, czy będzie depresyjne a może neurotyczne...

Dziś nie mam na to żadnego komentarza...Ale jestem pewna, że ta "wiadomość" popracuje chwilę i odezwie się mocno - bo nie ma co, jest wstrząsająca...

Blogi

sobota, 23 lutego 2013

Blog na P :)

Świadomość siebie rodzi się powoli, w bolesnym procesie podróży przez życie, ale nie tej poddającej się i biernej, a tej aktywnej i odważnej. Dobre życie wymaga dzielności, a dzielność domaga się odpowiedzialności. Życie to sprawdzian z miłowania, choć nie koniecznie daje nam szanse kochać i być kochanym.
A kiedy dostaliśmy w naszym życiu za mało miłości, jak znaleźć siłę i sens dla tej podróży?


O tym właśnie będzie ten blog...
Będzie dużo P !!!
Bo to będzie blog na Piątkę.
I będzie o Podróży w Poszukiwaniu Prawdy i Przebudzenia.
Będzie też o Przekopywaniu Podświadomości.
I o Przełamywaniu Paradygmatów...
I o Podtrzymywaniu Podupadających i Pobudzaniu Poszukujących...

a wszystko dla Piękniejszego życia !!!

A żeby nie było tak poważnie, to wierszyk na P:
dla Pobudzenia Późnego Popołudnia

**************************

dzisiaj zobaczyłem
temat na jaki piłem

bo wódeczka
jak każda fajna babeczka
jak służka dobrze wychowana
widzieć nie pozwalała
trudności, które się trafiają
jakby się w życiu należało
żeby tylko dobrze się składało
i tylko ciepło, miło było
i żeby nudno nam się żyło

dzisiaj ze smutkiem odkryłem
temat na jaki piłem

bo winko wieczorem
trącało humorem
i w sen się łatwiej zapadało
i szukać nie trzeba było
tego chłopca małego
którego się opuściło
żeby ciepło, miło
prosto i nudno się żyło

bez świadomości, że tyle miłości mamy
na ile kochać siebie damy
na ile wewnętrzne dziecko
do siebie dopuścimy
i przytulimy

dzisiaj z radością odkryłem
temat, na jaki piłem

picie skraca życie
ale czasem świat bez picia
nie nadaje się do życia




piątek, 22 lutego 2013

Przebudzenie w kryzysie

Całą piękną młodość przeżyłam w uśpieniu, uwięziona w muszę, powinnościach, obowiązkach, formalnościach… Pędziłam z sercem poranionym i zamkniętym na przeszłość, z oczami uwięzionymi w przyszłości, która dawała nadzieję, że kiedyś będzie lepiej. Kiedyś będzie mądrzej. Kiedyś kochać będę bardziej, kiedyś wyglądać będę lepiej. Kiedyś zadbam o siebie…

Żyłam w biegu do lepszej przyszłości. Bez świadomości kim jestem, czego pragnę i potrzebuję, co mogę dać innym. Nie było mnie, tylko wizja tego, jak wyglądać mam za kilka lat. I co jeszcze muszę osiągnąć, żeby poczuć, że jestem i że coś znaczę…
Biegłam przez życie tak szybko, że aż brakło mi sił. Upadłam i spotkałam się twarzą w twarz z kryzysem. Brak sił i zwątpienie dotknęły mnie straszliwie, szarpnęły za serce, głowę i ciało, tak mocno, że żyć mi się odechciało zupełnie… Byłam wyczerpana, ale wciąż spięta i gotowa na tyle, że próbowałam walczyć z kryzysem, jakby to było coś, co przytrafia się innym… Jakby zwątpienie i załamanie były częścią życia każdego innego, ale nie mojego… Moje życie wciąż było walką… Nie miałam gotowości, żeby się poddać. A czasem trzeba!
Dziś już wiem, że po to zjawia się kryzys. Żeby nauczyć nas odpuszczania. Poddawania się. Upadania. Kryzys cierpieniem tak naprawdę przywołuje nas do życia. Choć czasem ból jest tak bardzo nie do zniesienia, że zamyka nas na wszystko, co ludzkie i ziemskie. Ale kryzys, kiedy poddamy się i oswoimy swoją bezsilność, tak naprawdę otwiera na przebudzenie. Kryzys jest ważną częścią życia – daje nam lekcje. Uczy pokory, przyzwyczaja do pogodzenia się, przypomina, że na tym świecie nie ma nic stałego.
Taką oto prawdę dostałam od mojego kryzysu:
Życie trzeba kochać ze wszystkich sił i w każdej chwili. Kochać z całego serca, ludzi wokół, przyrodę, i te wszystkie piękne rzeczy, na które tak ciężko pracujemy. Trzeba je kochać mocno, ale nie wolno się do nich przywiązywać…

Experrectus_Przebudzenie

Do wierszyka poniżej przebudziły mnie słowa:

I.D. Yaloma, który powiedział, iż nic nie zamyka nas na życie mocniej, niż lęk przed śmiercią
oraz tekst, który znalazłam w jednej z książek Joe Vitale:
Niektórzy ludzie obudzili się na świat i żyją w stanie ciągłego zdumienia



Niech sobie Pan wyobrazi, Panie drogi,
że przez życie Pan przemyka, stojąc wciąż w pół drogi;
Uśpiony lecz uświadomiony z oczami otwartymi na oścież,
żeby nie widziały, że drogi nasze pogmatwane mogą być tylko proste.
Czuje Pan, ale nie odczuwa, drogi Panie;
Wzdycha zamiast oddychać, bo nie wie, co to oddychanie...

Jęczy a nie śpiewa, nie miłuje tylko kocha,
dławi się, bo połyka, zamiast życie smakować...
Na dokładkę niech Pan sobie wyobrazi drogi Panie,
że w tym stanie uśpionym śmierć Cię z kosą zastanie...
I na zawsze już zaśniesz z oczętami otwartymi skrycie,
żeby przez wieczność patrzeć na niewykorzystane życie!

Przebudź się, wstań jak najprędzej,
nadziej życie na wzrok, weź na ręce!
Przebudź się, nie śpij już więcej!


Oczy dusze raz otwarte już się nie zamkną
i przez wieczność zmarniałego życia będą ci wartą.
Ale żyjąc na próbę możesz je przymykać, przymrużać, drogi Panie,
aż w tym stanie przymulonym śmierć Cię z kosą zastanie...

Przespane w czujności życie szybko Panu umyka,
a śmierć w swej wieczności już na Pana czyha!
Bo śmierć ścina wszystkim, wszystkich czaszkę zabiera,
nawet jeśli głowa niemyśląca nikogo nie uwiera.
Śpiącym, śniącym, drzemiącym nigdy nie daruje
tyle, że tych PRZEBUDZONYCH, śmierć nie zaskakuje

Przebudź się, wstań jak najprędzej,
nadziej życie na wzrok, weź na ręce!
Przebudź się, nie śpij już więcej!