piątek, 29 marca 2013

Miłość jako zawładnięcie

Wracam dziś do miłości refleksyjnie, bo czas świąteczny, czas rodzinny, czas kochania i miłowania. Wszystkim życzę, aby uciekając od chwili zabieganej zatrzymać się na chwilę w miłości, jaka przy nas. Każdy, nawet dziś najsmutniejszy i najbardziej samotny, jeżeli rozejrzy się dobrze wokół, odnajdzie koło siebie trochę miłości... I choć to trochę, to na wyobrażenie o kochaniu często za mało, dziś warto ogrzać się tym, co mamy. Bez tęsknoty za tym, co moglibyśmy mieć, albo co mieliśmy i odeszło...



Prawdziwa miłość od niczego nie zależy...

Przychodzi do nas, kiedy jesteśmy gotowi na spotkanie. Sztuką jest wyjść jej na przeciw i wziąć to, co z czystego kochania najlepsze. Dziś w ten świąteczny czas mocno czuję, że kochać trzeba chwilą. Bez wyobrażeń o przyszłości, o tym co z tego kochania mieć można i co od drugiego wziąć dla siebie.
Trudne to, oderwać się od obiektu miłości i rozpłynąć w uczuciu. W wdzięczności za to, że kochanie do nas przyszło. W wdzięczności za doświadczenie.
Kochanie chwilą uwalnia miłość od jej dręczącego balastu: od lęku przed stratą, od zawłaszczającego pożądania, od zazdrości.
Dziś uczę się kochać bez przywiązania do przyszłości. Bez wyobrażeń i bez pragnienia zatrzymania drugiego tylko dla siebie. Trudna to lekcja: wolności w miłości. Trudna, bo do tego trzeba siebie bardzo mocno pokochać i równocześnie bardzo mocno porzucić.
Porzucanie siebie jest procesem bardzo bolesnym i równie trudnym jak szukanie miłości dla siebie. Ale w całym tym świątecznym i miłosnym zagubieniu dziś wiem, że bardzo warto podążać za takim uczuciem.

Warto kochać i się nie przywiązywać, bo wszystko co kochamy i tak będzie nam zabrane. Bo nic przy tym ciele, nic przy tym życiu nie dane nam jest na zawsze. Wszystko przemija, ale prawdziwa miłość zostaje!

Jej energia unosi się ponad czas i śmierć, i ukazuje prawdziwy sens istnienia.



Miłość nigdy nie ustaje,
jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.

***1 list do Koryntian***

wtorek, 26 marca 2013

poniedziałek, 25 marca 2013

Czy jeśli pokocham, to nie zniknę?



Późną nocą, kiedy księżyc i słońce spotykają się na niebie, wymknęliśmy się z twierdzy Copacabana Palace na spacer po plaży. Włosy miałam potargane, usta rozmazane. Odziana jedynie w strzępy materiału z uwagą zatapiałam bose stopy w miękkim piasku i dziękowałam Pacha Mamma za tę lekcję miłości. Przebierałam się dla niego w przekonaniu, że nic z tego nie mam. Zapomniałam, że ilekroć czynimy coś dla drugiej osoby, zaspokajamy własną potrzebę, działając zgodnie z własnym wyborem, który uznaliśmy za najlepszy. Uwięziona w pułapce przeświadczenia, że działam dla dobra Gu, w imię naszej miłości, z łatwością sięgającą pyszności, wyrzekłam się siebie i własnej odpowiedzialności…
.....................................................fragment z wciąż niedokończonej książki pt. 60 sekund

sobota, 23 marca 2013

Czy w miłości jest przestrzeń dla wolności?



Czy w miłości jest przestrzeń dla wolności? Czy jeśli kochasz mocno, pragniesz, więzisz się w myślach o drugim człowieku, to zostaje jakieś miejsce dla ciebie? Ile masz siebie, kiedy zaczarowałeś się dotykiem, zapachniałeś zapachem. Zasłuchałeś się głosem i dźwięcznym rytmem oddechu...
A przecież bez wolności nie ma miłości...Bez tej przestrzeni tylko twojej, bez ścieżek tylko dla siebie, nie można kochać... Można się tylko przykleić. A im mocniej jesteśmy przyklejeni, im mocniej splątani, tym trudniejsze czeka nas pożegnanie, najpóźniej na końcu naszej ziemskiej drogi...
Zatem kochać, to się nie przywiązywać...Kochać w każdej chwili, każdym oddechem, ale bez nadziei, bez przyszłości. Wszystko co kochamy, przyjdzie nam pożegnać. Jutro, za lat kilka, kilkadziesiąt. Miłość to rozstanie, a cień miłości to żal silny jak ona sama. Żal za tym, że to co tak kochamy, nie dane nam będzie na zawsze...
Dziś myślę, że jeśli do miłości nie dopuścimy pożegnania, to tak naprawdę nie ma miłowania...
Ciało pożąda, głowa kocha, serce uwielbia, a dusza miłuje. I jeśli nasze uczucie z duszy pochodzi, nie zależy od czasu, bo miłowanie jest chwilą rozciągniętą na wieczność...

niedziela, 17 marca 2013

Miłość jako przynależność...



Czy kochać, to znaczy przynależeć do drugiego?
Przecież kochając, oddajemy część siebie, a kochając bez pamięci, potrafimy siebie zatracić?

Niesieni pożądaniem łatwo dajemy się złapać w miłosną pułapkę, i kiedy kochamy szczerze, trudno nam się oprzeć próżnej pokusie, żeby choć delikatnie, z największą czułością, tak tylko troszeczkę, naprawiać Ukochanego. Niestety naprawianie ludzi nigdy nie jest dobrym pomysłem, a przymierzanie się do siły, która do nas nie należy, nie może skończyć się pomyślnie.

Wzmocnieni intencją najczystszych zamiarów, zazwyczaj czynimy najgorzej...

piątek, 15 marca 2013

Marzenia Podróżnika

Ostatnio dużo było o blokującym do życia wpływie podświadomości, która przywołuje do nas znane mam z przeszłości doświadczenia, które niekoniecznie chcemy powtarzać. A jakoś tak się dzieje, że powtarzamy...Było też o trudnościach w spełnianiu marzeń...
A ten wierszyk jest o jednym i o drugim :)

* * *

Spotkałam raz podróżnika,
co się na podróże zamykał
i torbę podróżną co rano pakował
i wszystkie potrzebności planowo do niej chował.

Myślał mocno każdego poranka i każdego wieczora,
o tych wszystkich pięknych miejsca świata,
których odwiedzić nie zdoła.
I wstawał rano, gotowy do drogi
tylko jak co dzień bolały go nogi.

A te nogi po ziemi stąpające boleśnie sprawiały,
że w domu pozostawiał bagaż swój cały
i nigdzie nie wychodził, nigdzie nie jechał
skupiony na przeszkodzie smutny siedział i czekał...

Ech, marzenia, to do siebie mają,
że dopiero gdy marzyć przestaniemy,
to się dla nas spełniają.
A my marzyć tak mocno lubimy,
że gdy spełniają się nasze pragnienia,
to się w życiu gubimy...

Ech, marzenia, te duże i te maleńkie
lepiej nabić szczelnie w głowy butelkę
i do działania nigdy nie wypuszczać,
żeby jak nasz podróżnik,
spokojnie siedzieć i czekać...

Ech marzenia, te duże i te maleńkie
lepiej nabić szczelnie w głowy butelkę:)
Żeby się dla nas nigdy nie spełniły
i we śnie, w podświadomości, do nas przychodziły!



Przecież gdyby spełniły się nasze marzenia - odarci z nich - musielibyśmy zmierzyć się z naszą wymarzoną rzeczywistością... A jak wtedy odkładać życie na potem? Na lepsze jutro? I czy można byłoby narzekać na gorsze wczoraj?


czwartek, 14 marca 2013

Odpowiedź :)

Dostałam od Piotra - nie po raz pierwszy - bardzo celny komentarz:) I myśli pojawiło się tyle, że uzbierało się na nowy post :)I jeszcze Duże Dziękuję dla Piotra, za wsparcie, za inspirację, za obecność i to wirtualne spotkanie:)

Piotr przypomniał, że można łatwiej i prościej, choć tak trudno...
Tęsknisz za kimś? ZADZWOŃ!
Chcesz się z kimś spotkać? ZAPROŚ GO!
Pragniesz zrozumienia? WYJAŚNIJ!
Masz pytanie? ZAPYTAJ!
Nie lubisz czegoś? PRZYZNAJ TO!
Lubisz coś? NIE KRYJ SIĘ Z TYM!
Chcesz czegoś? POPROŚ O TO!
Kochasz kogoś? OKAŻ TO!

Pomyślałam sobie, że to komplikowanie rzeczywistości to wszystko wina podświadomości, która słucha nas zbyt wiernie!Podświadomość ma bowiem tę cechę, że zapisują się w niej nasze programy...Wersje zdarzeń, wyuczone przez przeszłość...I taka wyuczona poprzednimi doświadczeniami podświadomość przywołuje do nas wszystko to, co już znamy, nie pytając, czy to dobre dla nas.
Chcesz sprawdzić, jak działa to, o czym piszę?
Poświęć zatem chwilkę i proszę, przypomnij sobie, jak tęskniłeś do mamy, czy do kogoś ważnego. Przywołaj doświadczenie, poczuj chwilę, w której wzywałeś kontaktu. A teraz zobacz, jak to było, kiedy Ci ważni dla Ciebie odmówili Ci uwagi? Jeśli przywołałeś wspomnienia i emocje związane z doświadczeniem, możesz dostrzec jaki obraz w związku z tym zamontował się z Tobie???
Kiedy tęsknisz za kimś: NIE WARTO SZUKAĆ KONTAKTU!
Wyobraź sobie, albo głębiej, przypomnij sobie, jak to jest/było mieć pytanie, dla Ciebie najważniejsze. Przypomnij sobie, jak to jest postawić to pytanie, skierować do osoby ubóstwianej, autorytetu, i nie dostać odpowiedzi...
Co przynosi takie doświadczenie. Czym nakarmi się Twoja podświadomość?
Masz pytanie: NIE PYTAJ!
Brak odpowiedzi mocno boli. Lepiej zatem nie narażać się na ten ból, nie pytać. I choć kiedyś zadanie pytania było takie naturalne i przychodziło tak spontanicznie, dziś zatraciłeś już tę umiejętność. Pytając, oprócz odrzucenia, można przecież narazić się na śmieszność...
A teraz przywołaj ze wspomnień chwilę, w której wyraziłeś dezaprobatę...Co stało się potem??? W przypadku "najlżejszym" skarcono Cię wzrokiem...W najcięższym...Lepiej nie wspominać, bo lęk i ból, który poczujesz, może być nie do uniesienia! Co przyszło do Ciebie z tego doświadczenia?
Nie lubisz czegoś? NIGDY SIĘ NIE PRZYZNAWAJ!
No dobrze, teraz powróć na chwilę do dobrych chwil. Do czegoś co lubiłeś...Przypomnij sobie, jak wspaniale było podzielić się swoim lubieniem. Radością i energią, jaka z tego uczucia pochodzi! Jeśli lubiłeś coś bardzo bardzo i miałeś szczęście trafić ze swoim lubieniem na dobry moment, w optymistycznym układzie dostałeś pobłażliwy uśmiech, a z nim ukrytą - ale nie dla podświadomości - informację: z wiekiem mu/jej przejdą takie czcze fascynacje...
Jaką lekcję dostałeś dla podświadomości?
Lubisz coś: Raczej się z tym NIE UJAWNIAJ!
A teraz przyszedł czas na dwa tematy najmocniejsze. Jeśli nadal masz ochotę/odwagę podróżować ze mną w głąb wspomnień, weź głęboki oddech i zanim przywrócisz wspomnienia, do zamkniętych oczu wypowiedz zaklęcie:
Dostaję zawsze to, czego pragnę! Kiedy okazuję miłość, uczucie miłości powraca do mnie!
Wypowiadaj te słowa długo na tyle, żeby pozbyć się związanego z tym dyskomfortu (ten dyskomfort - to właśnie walcząca z Tobą bariera nawyków narosłych w podświadomości!)
...
Po tym zabezpieczającym Cię ćwiczeniu, możemy pójść dalej...
Teraz przypomnij sobie, jak poprosiłeś o coś, bardzo dla Ciebie ważnego...O coś, co Cię definiowało, budowało Ciebie i ochraniało? O coś, co z perspektywy dni wydaje się błahym, ale wtedy było ważnym tak, że do dziś tę prośbę pamiętasz!
Przypominasz sobie, tę prośbę i wszystkie uczucia za nią płynące?...Oddychaj głęboko i przypomnij sobie, jak Twoją prośbę potraktowano? Przypominasz sobie??? Jeśli tak, to pewnie rozumiesz, dlaczego myślisz i zachowujesz się wg takiego schematu:
Chcesz coś: JAK TY W OGÓLE ŚMIESZ CZEGOŚ POTRZEBOWAĆ?! PRZECIEŻ INNI MAJĄ GORZEJ! wersja light TO WSTYD PROSIĆ! chcesz coś? SPRÓBUJ ZDOBYĆ TO SAM!
A teraz najpiękniejsze i najtrudniejsze...Przywołaj do życia Twoje mocne kochanie...Przywołaj uczucie bezwarunkowej, czystej miłości. Przywołaj kochanie do kogoś tylko za to, że był. Przypomnij sobie, jak wspaniale było wielbić przez szkło miłości, wymazujące niczym gumka wszystkie wady kochanego obiektu...Wezwij te wspomnienia i poczuj proszę przy sobie smak takiej miłości. Każdy z nas ją otrzymał, choćby na najkrótszą chwilę! Jeśli udało Ci się przywołać to uczucie, weź głęboki oddech i przywołaj do siebie zdarzenia, w których zaufałeś i okazałeś swoją bezradność w kochaniu. Swoją słabość w prawdziwej, ufnej miłości!
Jeśli nie stało się dla Ciebie nic takiego, co w tym momencie uwiera...Boli...Staje się niewygodne albo łzy wyciska...To nie jesteś adresatem tego maila i zapisanej w nim historii. I nawet nie wiesz, jak to dobrze dla Ciebie!!!
Wszyscy inni wiedzą bowiem, jak to dla nich źle, jak to smutno i trudno... Wszyscy ci, którzy spotkali odrzucenie w miłości, przy odrobinie wysiłku mogą zobaczyć, jakim śmieciem takie odrzucenie odłożyło się w podświadomości...
Kochasz Kogoś: NIGDY TEGO NIE OKAZUJ!

środa, 13 marca 2013

Żeby tylko nasze marzenia się NIE spełniły!

Zastanawiam się już od dłuższego czasu, jak to jest, że tak bardzo boimy się zmiany? Że nie potrafimy porzucić tego, co nas więzi i ogranicza. Cierpimy, narzekamy, złościmy, złorzeczymy - i trwamy w tym, co niedobre dla nas. Więzimy się w nudnej, nierozwojowej pracy! Trwamy w związku, który nas niszczy i wysysa! Biegamy pomiędzy obowiązkami, których nie musimy wypełniać! Pędzimy goniąc za czasem, którego mamy przecież tak wiele...
Dziś już wiem, że to podświadomość blokuje nas na zmiany, przywołując do nas wciąż to samo i tylko to, co już znamy. Bo tak naprawdę na poziomie podświadomości, chcemy tylko tego, co dla nas znajome. I problem ten nie dotyka tylko kobiet z DDA. Bo tak, jak pijany ojciec przyciągnie do nas pijanego partnera, tak zamknięcie na miłość przywoła do nas związek odarty z uczucia, a głos rodzica, że nic nam się udać nie może, przyciągnie do nas brak życiowego spełnienia.
Niesiemy swój skrypt, przekaz pokoleniowy mocno wtłoczony do głowy, zapisany w podświadomości, która przyciąga do nas życiowe sytuacje. Przyciąga tak mocno, że uwięzieni nie potrafimy dostrzec, że mimo skryptu, mimo karzącego głosu rodzica, mimo wewnętrznego krytyka i sabotażysty, ZAWSZE mamy wybór.
Boimy się spełniać marzenia tak bardzo, że już nawet sięgnięcie po nie wywołuje z ciemności wszystkie duchy przeszłości, żeby wspólnym głosem krzyczały: NIE MASZ PRAWA! NIE WOLNO CI! TRZEBA! POWINIENEŚ! MUSISZ!!!


Przeszłość uwięziona jest tylko w naszej głowie. Przeszłość nie należy do duszy, bo dusza ma tylko teraz i tylko chwilę, i całą wieczność zarazem. A my grzęźniemy w przeszłości, w tym co dostaliśmy od rodziców, od losu. Więzimy sami siebie myśląc, że nie mamy wyboru! Boimy się sięgnąć do skryptu ukrytego w podświadomości, boimy się przyjrzeć mu z uwagą. Sprawdzić, co w tym co dostaliśmy jest dobre i wspierające, a co nas niszczy i ogranicza, i czego trzeba się pozbyć!
I z tego lęku nie zmieniamy nic i nie sięgamy po nasze marzenia, odkładając je na jutro, na inną pracę, na starsze dzieci, na więcej pieniędzy, na wieczne NIGDY...
To takie smutne, bo to, czego się boimy, to tylko zmiana, na nowe, inne i lepsze. Zmiana, która wymaga dyscypliny w myśleniu o osobie, i o tym co mogę, i czego potrzebuję.

Marzenia nie spełniają się bez zmiany, a zmiana do nas nie przyjdzie, jeżeli będziemy się bać.
ZATEM NIE LĘKAJMY SIĘ! PROŚMY, A BĘDZIE NAM DANE!

piątek, 8 marca 2013

Pęknięte serce

Kiedy uwolnimy się od lęku, kiedy odrzucimy strach, a z nim złe myśli, na rzecz pewności, że los jest łaskawy i chętnie dzieli się z nami swoimi przyjemnościami, życie może zadziwiać, przynosząc nam najciekawsze z pięknych doświadczenia. Dziś szkoda mi tylko, że dopiero strata mogła uwolnić mnie od ciężaru przyciągania, żeby poprzez pustkę, jaka po niej została, pokazać, jak łatwo myślami tworzyć, a nie niszczyć.

Pękło mi dzisiaj serce –
- nic więcej, parę łez, parę westchnień
rwący ból przez chwilę
a potem przestrzeń…

Pękło mi serce, ale nic więcej.
Nic złego się nie wydarzyło
oprócz tego smutku,
którym mi się zawyło
samotnie.

Pękło serce, ale nie umarłam
i żyć będę więcej i godnie

i lepiej żyć będę nie nosząc w sercu kamienia
tego wielkiego obciążenia
co życie w ciężar zmienia
i cieszyć się sobą zabrania!

Głaz z pękniętego serca
wypadł dziś boleśnie
i nie uwięzi mnie więcej!

Pękło mi dzisiaj serce –
- nic więcej, parę łez, parę westchnień
rwący ból przez chwilę
a potem przestrzeń…


środa, 6 marca 2013

uwolnić się do siebie

UWOLNIĆ SIĘ DO SIEBIE… Rzadko komu wystarcza dzielności by zajrzeć do środka, głęboko, a to ze strachu, że nie spotka tam nikogo, kto zasługiwałby na miłość. Dlatego żyjemy tak, jakby TAM nikogo nie było, zastępując samych siebie rodzicami, dziećmi, partnerami i innymi zewnętrznościami. W obawie przed uświadomieniem, wnętrze pozostawiamy niezgłębione. Żyjąc nieprawdziwie omijamy siebie w przeświadczeniu, że się nie boimy. Wybieramy lęk nieoswojony, nie dopuszczony do świadomości, kotłujący się w umyśle i kuszący wampiry.

Poszerzanie zdolności widzenia i bycia przy sobie wymaga odpowiedzialności, a ta domaga się dzielności. Ale w oswajaniu lęku dzielność będzie nam pomocna tylko, jeżeli wcześniej dopuścimy go do życia, zauważymy. Po co zatem nakładać na siebie tę ciężką zbroję odwagi, kiedy i tak nie ma mocy uchronić nas przed trupią twarzą? Po co, skoro lęk to zawsze lęk: uświadomiony czy nie, i tak straszy. A przecież życie, choć mniej widoczne, lżejsze jest jeżeli zdejmiemy z siebie ciężar odpowiedzialności...

...bo śmierć ścina wszystkim, wszystkich czaszkę zabiera
nawet jeśli głowa niemyśląca nikogo nie uwiera!
Śpiącym, śniącym, drzemiącym nigdy nie daruje
tyle, że tych PRZEBUDZONYCH, śmierć nie zaskakuje :)




poniedziałek, 4 marca 2013

cisza...

Krzyk do ciszy

W sercu moim jest taka cisza,
co myśli, słowa, czyny ucisza
i do jedności ze światem przybliża...
Cisza w sercu, co zbliża do sensu!

Ale codzienność obowiązkami roztrzepana
do ciszy zbliżyć się nie pozwala
i każe bez pamięci przez życie pędzić
z uszami trzymanymi na dźwięków uwięzi.

W sercu moim jest taka cisza
co to myśli, słowa, czyny ucisza...

Czemu kiedy Cię wzywam
milczysz i się nie odzywasz?!
Czemu kiedy krzyczę, wołam,
usłyszeć Ciebie nigdy nie zdołam?!

Przychodzisz do mnie tylko w ciszy,
a kiedy cierpię, to jej nie słyszę.
W sercu moim jest taka cisza
co do sensu przybliża i umożliwia poznanie...

Czemu wciąż nie słyszę, kiedy mówisz Panie?

Stoję sam na tym świecie rozwrzeszczanym
szpecę głosem przez szum zagłuszanym.
Ruszam samotnie na poszukiwanie ciszy
krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy!