Późną nocą, kiedy księżyc i słońce spotykają się na niebie, wymknęliśmy się z twierdzy Copacabana Palace na spacer po plaży. Włosy miałam potargane, usta rozmazane. Odziana jedynie w strzępy materiału z uwagą zatapiałam bose stopy w miękkim piasku i dziękowałam Pacha Mamma za tę lekcję miłości. Przebierałam się dla niego w przekonaniu, że nic z tego nie mam. Zapomniałam, że ilekroć czynimy coś dla drugiej osoby, zaspokajamy własną potrzebę, działając zgodnie z własnym wyborem, który uznaliśmy za najlepszy. Uwięziona w pułapce przeświadczenia, że działam dla dobra Gu, w imię naszej miłości, z łatwością sięgającą pyszności, wyrzekłam się siebie i własnej odpowiedzialności…
.....................................................fragment z wciąż niedokończonej książki pt. 60 sekund
To będzie blog o podróży do siebie, po siłę, żeby zbudować życie pełne pasji, w zgodzie ze sobą i w rytmie świata
poniedziałek, 25 marca 2013
Czy jeśli pokocham, to nie zniknę?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hi, hi - to chyba za trudny fragment dla mnie. Nie ogarniam... ;)
OdpowiedzUsuńhmm, autorce chodziło chyba o to, żeby pokazać, że kiedy robimy coś dla innych, np. dla ukochanej osoby, to tak naprawdę robimy dla siebie. To nasz wybór - zadziałać na czyjąś rzecz.
OdpowiedzUsuńDlatego nie powinniśmy innych obciążać naszymi wyborami i wypominać: to przez ciebie zrobiłam/nie zrobiłam; to dla ciebie tak wybrałam...