poniedziałek, 25 marca 2013

Czy jeśli pokocham, to nie zniknę?



Późną nocą, kiedy księżyc i słońce spotykają się na niebie, wymknęliśmy się z twierdzy Copacabana Palace na spacer po plaży. Włosy miałam potargane, usta rozmazane. Odziana jedynie w strzępy materiału z uwagą zatapiałam bose stopy w miękkim piasku i dziękowałam Pacha Mamma za tę lekcję miłości. Przebierałam się dla niego w przekonaniu, że nic z tego nie mam. Zapomniałam, że ilekroć czynimy coś dla drugiej osoby, zaspokajamy własną potrzebę, działając zgodnie z własnym wyborem, który uznaliśmy za najlepszy. Uwięziona w pułapce przeświadczenia, że działam dla dobra Gu, w imię naszej miłości, z łatwością sięgającą pyszności, wyrzekłam się siebie i własnej odpowiedzialności…
.....................................................fragment z wciąż niedokończonej książki pt. 60 sekund

2 komentarze:

  1. Hi, hi - to chyba za trudny fragment dla mnie. Nie ogarniam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm, autorce chodziło chyba o to, żeby pokazać, że kiedy robimy coś dla innych, np. dla ukochanej osoby, to tak naprawdę robimy dla siebie. To nasz wybór - zadziałać na czyjąś rzecz.
    Dlatego nie powinniśmy innych obciążać naszymi wyborami i wypominać: to przez ciebie zrobiłam/nie zrobiłam; to dla ciebie tak wybrałam...

    OdpowiedzUsuń